2020 był rokiem wyjątkowym i burzliwym. Już na początku stycznia zawrzał konflikt między Stanami Zjednoczonymi a Iranem i niektórzy spekulowali, czy nie wywoła on
III wojny światowej, jednak to, co naprawdę uczyniło ten rok innym niż poprzednie, była epidemia koronawirusa. Ona zmieniła cały nasz świat – to jak się uczymy, spędzamy czas wolny, i nawet, porozumiewamy. Zmiany w języku należą do najciekawszych, najbardziej zaskakujących oraz najszerszych aspektów roku 2020.
Przede wszystkim w naszym codziennym słowniku zagościła epidemia, a chwilę potem pandemia. Jednak oba te słowa istniały wcześniej – już w Słowniku Języka Polskiego Państwowego Wydawnictwa Naukowego pod redakcją Mieczysława Szymczaka z 1988 roku możemy przeczytać ich definicje. Epidemia znaczyła pojawienie się jednocześnie lub w krótkich odstępach czasu na określoną chorobę (najczęściej zakaźną) wśród ludności danego terenu[1], podczas, gdy pandemia stanowiła rodzaj epidemii obejmującej swoim zasięgiem bardzo duże obszary np. cały kraj, kontynent, a nawet świat[2]. Chociaż sam zasięg semantyczny tych terminów się nie zmienił, to stały się one powszechnie znane i używane. Pandemia, która przed minionym rokiem była używana jedynie przez elitę naukową, obecnie pojawia się w codziennej mowie nawet częściej niż jej ograniczona kuzynka. Świadczą o tym chociażby statystyki wyszukiwań z ostatnich pięciu lat w najpopularniejszej wyszukiwarce internetowej Google. Wyraźnie widać w nich rekordowy wzrost użycia obu tych słów w zapytaniach na początku tego roku[3].
Jednak w 2020 roku upowszechniły się pewne słowa, które również istniały już wcześniej, ale dziś zmieniły swoje główne znaczenie. Maska wcześniej kojarzona była z przebraniami karnawałowymi lub kamuflażem Zorro, a maseczki przedpandemicznie używały kosmetyczki lub miłośnicy urody w salonach SPA. Dziś jednak każdemu te słowa jednoznacznie się kojarzą z akcesorium medycznym służącym do zakrywania nosa i ust. Podobnym przykładem takiego wyrazu jest przyłbica. Wcześniej kojarzona z rycerzami, a dla wtajemniczonych z hutnictwem, dziś każdy o niej słyszał jako alternatywie dla wcześniej wymienionej maski.
Najciekawszym przykładem z tej kategorii jest ozdrowieniec – słowo, które przed pandemią znajdowało się w regresji. Częściej spotykanym synonimem był rekonwalescent. Wyraz ten jednak kojarzy się ze spokojnym przebyciem choroby, w sanatorium czy domowym zaciszu, lecz nie w koronawirusowym szpitalnym wirze. Powszechny wyleczony, czy nawet uleczony, nie mogły spełniać funkcji określenia osoby, która przeszła tę chorobę i wyzdrowiała – wszak brakuje leku na COVID-19. W związku z tym do łask powrócił ozdrowieniec, niegdyś nieco archaiczne słowo, dziś zgrabne wypełnienie luki w naszym leksykonie.
Warte uwagi są również przeróżne terminy medyczne, które ostatnimi czasy wielokrotnie przewijały się w mediach – zaczynając od respiratora, kończąc na niewydolności oddechowej. Dzisiaj trudno byłoby znaleźć osobę, która nigdy nie słyszała tych pojęć. Jednak zdecydowanie najpopularniejszym słowem znanym wcześniej jedynie medykom, a dziś używanym niemalże codziennie, jest koronawirus. Choć teoretycznie oznacza on grupę gatunków wirusów, to obecnie rozumiany jest konkretnie jako wirus SARS-CoV-2, czyli wirus będący przyczyną pandemii choroby COVID-19. Od tej nazwy również powstał przedrostek korona-, który wcześniej występował jako całościowe słowo i oznaczał nakrycie głowy króla, zaś dzisiaj stał się bardzo twórczym prefiksem.
Zaczęło się od koronaferii – określenia znaczącego przerwę od nauki na czas zamknięcia szkół, używanego początkowo tylko przez uczniów, a potem przejętego przez media. Choć koronaferie zgodnie z definicją się skończyły wraz z nastaniem edukacji zdalnej, to nadal jest to określenie zrozumiałe i używane. Pojawiło się też korona party lub pisane razem koronaparty, które oznacza imprezę, gdzie można zarazić się koronawirusem. Ciekawe jest to, że zostało utworzono na wzór ospa party, które organizowali niektórzy rodzice, by ich dzieci przeszły ospę i nie musiały się z nią mierzyć w późniejszym wieku. Analogicznie, można by sądzić, koronaparty oznacza imprezę, której uczestnicy świadomie chcą się zarazić COVID-19 (takie użycie można zaobserwować w artykule portalu gazeta.pl opisującego wydarzenie w Alabamie[4]). Jednakże lęk przed nową chorobą jest na tyle duży, że termin koronaparty zaczęto używać w znaczeniu dowolnego spotkania towarzyskiego, a w szczególności nie przestrzegające norm sanitarnych (o czym świadczy takowe użycie w prasie, na przykład w Gazecie Wyborczej[5]).
Zresztą sam wyraz koronawirus jest bardzo interesujący. Jak wyjaśnia doktor habilitowany Marek Łaziński, jest to internacjonalizm pochodzący od łacińskiej corony, która oznacza poświatę, na przykład wokół Słońca. Co ciekawe, samo słowo przywędrowało do nas z języka angielskiego – gdyby powstało oryginalnie w języku polskim, prawdopobnie użyto by wrostka o i zamiast epidemii koronawirusa, doświadczalibyśmy epidemii koronowirusa[6].
Oczywiście w języku polskim pojawiło się więcej zapożyczeń. Chociażby wraz
z końcem marca pojawił się lockdown będący anglicyzmem i cytatem, który później został zastąpiony przez internacjonalizm i latynizm, kwarantanna, oznaczająca wcześniej oddzielnie chorego od zdrowych, a obecnie także niewychodzenie z domu ze względu na zagrożenie epidemiczne. Warto zaznaczyć przy okazji, że w roku 2020 nastąpił wzrost użycia latynizmów, ponieważ często terminologia medyczna pochodzi właśnie z łaciny (jak chociażby wyżej wymieniony respirator pochodzący od słowa respiratio, czyli oddychanie). Ciekawym zjawiskiem było powstanie kolokacji kwarantanna narodowa, która jest używana na przemian z lockdownem. Prawdopodobnie miała ona za zadanie wzbudzić uczucie odpowiedzialności narodowej.
Jednak to nie jest jedyna nowopowstała kolokacja. Profesor Jerzy Bralczyk zwraca uwagę na słowo zdalny[7]. Pojawił się wcześniej nieistniejący termin praca zdalna – wcześniej mówiono raczej o pracy w domu. Podobnie pojawiły się wyrażenia tryb zdalny, zdalna nauka, zdalne nauczanie, zdalna szkoła, zdalne lekcje. Analogicznie, również tworzono nowe wyrażenia ze słowem hybrydowy. Także twórczym przedrostkiem okazało się e- (używane łącznie z myślnikiem) – e-konferencja, e-kolegium czy e-lekcja. E-lekcja z resztą sama
w sobie jest bardzo ciekawym terminem, bo brzmi tak samo jak elekcja. Z elekcją jednak nie spotykamy się codziennie, a z e-lekcją ostatnio tak, dodatkowo coraz częściej używamy przekazu pisanego niż mówionego, więc żadne z tych słów nie zawadza drugiemu.
Dystans społeczny to także nowy twór – choć kiedyś wystarczyło zachować dystans, dziś już musi być to dystans społeczny. Nowym frazeologizmem stała się tarcza antykryzysowa często z dodanym numerem na końcu, na przykład obecnie funkcjonuje tarcza antykryzysowa 6.0. Jest to metafora, która w bardzo obrazowy sposób opisuje program rozwiązań zaproponowanych przed rząd w związku z pandemią.
Poza tym warto zwrócić uwagę na przeciwników szczepień i wszelkiego rodzaju sceptyków, a właściwie na wszelkie określenia z nimi związane. Tym samym antyszczepionkowcy wcale nie znikli mimo początkowego braku szczepionki, ale za to dołączyli do nich podobnie zbudowani językowo antymaseczkowcy. Szurowie lub szury – czyli osoby szurnięte, które wierzą w różne teorie spiskowe i pseudonaukowe – sprzymierzyli się z podobnymi sobie folarzami – nazwa bliskoznaczna do szura, która wzięła się z noszenia foliowej czapki mającej chronić przed promieniowaniem. Choć oba te słowa istniały wcześniej, to w czasie pandemii zdobyły większą popularność. Pojawili się też proepidemicy, koronasceptycy oraz covidioci (od angielskiego COVIDiot) i koronaświrusy. Choć definicję trzech pierwszych słów są dosyć jasne – opisują osoby niewierzące w realne zagrożenie pandemii, czy też ignorujące je – to ostatnie słowo nie jest takie oczywiste. Czasem znaczy ono dokładnie to samo, co poprzednie, czyli osobę bagatelizującą koronawirusa, ale zazwyczaj używane jest w znaczeniu osób panikujących, histeryzujących i przesadnie bojących się COVID-19. Nie wiadomo do końca skąd się ono wzięło, ale często znajduje swoje miejsce w środowiskach konserwatywnych i katolickich, nie do końca wierzących w pandemię (o czym świadczą różne artykuły prasowe[8]).
Wspomniałam wcześniej o słowie covidiot i jego polskim odpowiedniku covidiota, ale co ciekawe wiele obcych słów powstałych w czasie pandemii nie ma swojego odpowiednika. Social nearing to amerykańskie określenie na pchanie się na siebie w przestrzeni publicznej, które w czasach koronawirusa jest wyjątkowo niekomfortowe. Bubble, czyli dosłownie bańka, opisuje z kolei wąski krąg osób, z którymi nie mieszkamy, a i tak utrzymujemy kontakt, na przykład w szkole lub pracy. W rzeczywistości można by to sprowadzić do polskiej definicji bańki, czyliwąskiego kręgu osób, w którym się obracamy, jednak angielska bubble dotyczy konkretnie czasów koronawirusa i jest związana ze spotkaniami na żywo, a nie z ogólnym utrzymywaniem kontaktu.
Częściej też pojawiającym się związkiem frazeologicznym jest hygiene theater, po polsku teatr higieny. Oznacza on zbyt teatralne i na pokaz dbanie o higienę – na przykład długie mycie rąk, kiedy jest się z kimś w toalecie, ale krótkie, gdy nikogo obok nie ma[9]. Jest to określenie metaforyczne, ładnie brzmiące i budzące skojarzenia wizualne, dlatego dziwię się, że nie znalazło swojego odpowiednika w polszczyźnie zwłaszcza przy tylu koronosceptykach. W języku angielskim pojawił się również mask shaming utworzony na wzór fat-shamingu lub slut-shaming. Oznacza on zawstydzanie kogoś, czy nawet upokarzanie go, z powodu braku maski[10]. Powstał również żart językowy – rozwinięcie skróty B.C. jako Before Covid (przed Covidem) zamiast Before Christ (przed Chrystusem).
Słowem, które w Australii zdobyło popularność i które uważam za idealnie określające charakter minionego roku, jest doomscrolling (od: doom – zagłada), czyli przewijanie ekranu w poszukiwaniu złych wiadomości[11].
W Niemczech ciekawymi słowami wydały mi się systemrelevant – ważny dla systemu – oznacza istotne dla funkcjonowania kraju instytucję na przykład służba zdrowia czy policja oraz Geisterspiele – mecze duchów – imprezy sportowe, które odbywały się bez udziału publiczności.
Austriacy oprócz wszechobecnej corony na słowo roku wybrali Babyelefant, dosłownie słoniątko, minimalny dystans, jaki powinno się zachować. Zostało ono spopularyzowane przez kampanię społeczną. Warte uwagi wydaje się również verblümeln – czasownik pochodzący od ministra finansów, Geronta Blümela – idealizować coś, upiększać, brać kogoś za głupka[12].
Warto zauważyć, że nie tylko w Austrii powstały słowa związane z polityką i sytuacją globalną – wydaje się, że w czasie samoizolacji częściej interesowaliśmy się światem wokół. Rosyjskie wyrażenie roku to Жыве Беларусь! (Żywie Biełarus’), a black summer to określenie na tegoroczne lato w Australii pełne pożarów[13]. Szczególną popularność zdobyło Black Lives Matter (w skrócie BLM) będące głównym hasłem protestów w Stanach Zjednoczonych przeciw brutalności policji podczas zatrzymań osób czarnoskórych. One też spopularyzowały kolokację rasizm systemowy, czyli system państwa, który utrzymuje lub wspiera i pogłębia dyskryminację. Zazwyczaj określenie używano do opisania sytuacji Afroamerykanów w USA, ale równie dobrze można opisać nim sytuację Romów w Polsce[14].
Oczywiście na naszym podwórku również wzrosło zaangażowanie społeczeństwa
w sytuację polityczną, co się przejawia także w języku. Młodzieżowym Słowem Roku 2020
w plebiscycie organizowanym przez Polskie Wydawnictwo Naukowe miał zostać sasin jako jednostka miary oznaczająca 70 milionów (jednakże nie wyłoniono oficjalnego zwycięzcy). Słowo pochodzi od nazwiska znanego polityka Prawa i Sprawiedliwości odpowiedzialnego
za organizację pocztowych wyborów prezydenckich, które nie doszły do skutku.
Przy okazji organizacji już drugich wyborów w czerwcu w czasie ciszy wyborczej powstała najciekawsza kolokacja minionego roku – „***** ***”. Niewinnie wyglądające osiem gwiazdek początkowo było jedynie zakodowaną dezaprobatą wobec partii rządzącej przy użyciu wulgaryzmu. Interesujące jest to, że po ciszy wyborczej „***** ***” nie zmieniło swojej formy i przyjął się ten sposób zapisu. Oprócz popularnych emotikon
(na przykład 🙂), które jednak nie są słowami a jedynie substytutem naszej mimiki – jest to chyba jedyny przykład „wyrażeń językowych” niemożliwych do wymówienia na głos. Mogłoby się wydawać, że z czasem „***** ***” zniknie, ale wyrażenie przeżyło jednak swój renesans na fali protestów spowodowanych wyrokiem trybunału konstytucyjnego w sprawie aborcji. Co więcej, jego znaczenie też ewoluowało – pojawiało się ono
na transparentach na Strajku Kobiet, a przeciwnicy Prawa i Sprawiedliwości używali go jako pozdrowienia w chwilach politycznego uniesienia. Możliwe jednak, że sam zwrot nie zdobyłby takiej popularności, gdyby nie koronawirus oraz lockdown i przeniesienie naszego życia codziennego do Internetu.
Ciekawe jest to, czy wszelkie nowopowstałe twory językowe zagoszczą w naszym języku na stałe. Wydaje mi się, że jest to raczej mało prawdopodobne. Część z nich jest słowami używanymi głównie przez młode pokolenie, a, jak wiadomo, takie słowa często mają krótki żywot. Wszystkie ponadto mają swoje źródło w potrzebie dostosowania języka do czasów pandemii i lockdownu. W związku z tym, wraz z powrotem sytuacji do normy, powinny zniknąć. Ale czy faktycznie szybko nasz świat będzie przypominał ten sprzed kwarantanny? Może nowa normalność już zostanie na tyle długi czas, że słowa się przyjmą przez zasiedzenie… Jak się już niejednokrotnie w tym roku przekonaliśmy, przyszłość może być trudna do przewidzenia.
[1] pod redakcją Mieczysława Szymczaka, Słownik Języka Polskiego, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1988, tom pierwszy, strona 548.
[2] Ibid, tom drugi, strona 591.
[3] Zob.: Porównanie liczby wyszukiwań słów pandemia oraz epidemia w Google.com na przestrzeni 17.01.2016-2.01.2021, https://trends.google.pl/trends/explore?date=today%205-y&geo=PL&q=pandemia,epidemia, (dostęp w dniu: 2.01.2021).
[4] Por.: https://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,173952,26095959,usa-zapraszali-chorujacych-na-covid-19-na-koronaparty-z-nagrodami.html (dostęp w dniu: 2.01.2021).
[5] Por.: https://warszawa.wyborcza.pl/warszawa/7,54420,25796413,sanepid-apeluje-do-rodzicow-w-sprawie-koronawirusa-niech-mlodziez.html (dostęp w dniu: 2.01.2021).
[6] Zob.: Wpływ pandemii koronawirusa na język, wywiad z dr. hab. Markiem Łazińskim, https://cwid.uw.edu.pl/wplyw-pandemii-koronawirusa-na-jezyk/ (dostęp w dniu: 2.01.2021).
[7] Zob.: „Zdalność”, „koronaferie”, „tarcza”. Prof. Bralczyk o języku czasów pandemii., [w:] https://www.gazetaprawna.pl/wiadomosci/artykuly/1481797,profesor-bralczyk-koronawirus-jezyk.html (dostęp w dniu: 2.01.2021).
[8] Por.: https://www.gosc.pl/doc/6196297.Koronaswirus-czyli-histeria, https://bydgoszcz.wyborcza.pl/bydgoszcz/7,48722,26124634,ksiadz-kneblewski-koronaswirus-nie-ma-pandemii-po-te-kagance.html, https://konserwatyzm.pl/piasta-koronaswirus/ (dostęp w dniu: 3.01.2021).
[9] Zob.: Greg Zimmerman, How to Avoid ‘Hygine Theater’ in Facilities, https://www.hygieneering.com/single-post/2020/08/05/how-to-avoid-hygiene-theater-in-facilities (dostęp w dniu: 3.01.2021).
[10] Zob.: Terry McSweeney, ‘Mask Shaming’ Becomes New Topic of Discussion During Fight Against COVID-19,https://www.nbcbayarea.com/news/coronavirus/mask-shaming-becomes-new-topic-of-discussion-during-fight-against-covid-19/2285899/ (dostęp w dniu: 3.01.2021).
[11] Zob.: On ‘Doomsurfing’ and ‘Doomscrolling’. Can you think of a better way to spend your time?,https://www.merriam-webster.com/words-at-play/doomsurfing-doomscrolling-words-were-watching (dostęp w dniu: 03.01.2021).
[12] Zob.: Słowa roku 2020 w Austrii, http://www.slowanaczasie.uw.edu.pl/slowa-roku-2020-w-austrii/ (dostęp w dniu: 03.01.2021).
[13] Por.: Richard Wood, Australian bushfires one year on: How Black Summer of death and destruction erupted, https://www.9news.com.au/national/australian-bushfires-black-summer-one-year-anniversary/4b61f48a-9b80-44b8-8f35-a57249f924ab (dostęp w dniu: 03.01.2021).
[14] Zob.: Barbara Słania, Romowie i Afroamerykanie – czym jest systemowy rasizm, https://rownosc.eu/romowie-i-afroamerykanie-czym-jest-systemowy-rasizm/ (dostęp w dniu: 03.01.2021).