*Uwaga! Tekst zawiera spoilery*
Wyobraźmy sobie idealnego obywatela… Jest to osoba, która troszczy się o państwo i jego mieszkańców, uczestniczy w życiu publicznym, jest gotowa poświęcić się dla ojczyzny, kocha swój kraj – jest patriotą. Wydaje się, że są to cechy uniwersalne – w każdych czasach byłyby one cenione. Ale czy na pewno? Może po prostu sprowadziłam definicję do najogólniejszej możliwej formy. Spróbujmy przyjrzeć się, jak patrzą na tę sprawę twórcy kultury.
Kochanowski w swoich „Pieśni o sławie” i „Pieśni o cnocie” uważa, że idealny obywatel powinien przede wszystkim dbać o dobro wspólne. Jeśli się do tego nadaje, sprawować rządy, szanując wolność i prawo. Godzić ludzi ze sobą i stanowić dla innych przykład. Wydawać by się mogło, że są to wartości, które można by przełożyć na współczesne czasy, jednakże wątpliwości budzi wers „uderz się z poganinem, jako słudze cnemu”. Pomijając fakt, że dzisiaj rozdziela się wiarę od narodowości, to nawoływanie do „nawracania” jest nie do pomyślenia. Kojarzy się to jednoznacznie źle – z czystkami etnicznymi. Czy można mówić o patriotyzmie w obliczu masowych mordów, jakie wydarzyły się na przykład w latach 90. XX wieku w Jugosławii?
Z drugiej strony często wychwala się postawę żołnierza – obrońcy narodu. W wierszach Ruperta Brooke’a, twórcy z czasów I wojny światowej, możemy się tego dopatrywać. „The Soldier”, który można zaliczyć do poezji tyrtejskiej, opowiada o największym zaszczycie, jakim jest bohaterska śmierć w imię ojczyzny. Niestety autorowi inny koniec był pisany – zmarł w wyniku zakażenia od użądlenia komara. Czy to czyni go w mniejszym stopniu wzorowym obywatelem, jak sugerowałby wiersz? Trudno oceniać postawę kogoś, patrząc na to, jak odszedł z tego świata. Może więc chodzi o gotowość do poświęcenia życia dla sprawy ojczyzny? Ale jak zmierzyć dobre chęci?
Obywatel Jan Piszczyk, główna postać z filmu „Zezowate szczęście” Andrzeja Munka, na pewno miał jak najlepsze intencje. Mimo to, nieważne jak się starał, efekty jego działań były opłakane – chciał wstąpić do armii, ale zanim dotarł do szkoły podchorążych, został aresztowany, staje się konspiratorem w ruchu oporu, gdzie znowu zostaje szybko zdemaskowany, zaś po wojnie w nowym ustroju gorliwie (może nawet zbyt) wypełnia obowiązki urzędnika, przez co wkrótce zostaje aresztowany przez UB. A co jeśli, rzecz jest w efektach i działaniach, a nie w chęciach?
W „Eroice”, którą również wyreżyserował Munk, jeden z bohaterów, Dzidziuś Górkiewicz, angażuje się w powstanie warszawskie zupełnie przypadkowo. Chce się trzymać z boku, racjonalnie i pragmatycznie nie brać udziału w zrywie patriotycznym, jednak, nie zważając na niebezpieczeństwo, godzi się przenieść ważny meldunek między dowództwem powstania a Węgrami stacjonującymi w Zalesiu. Czuje się rozczarowany, widząc, że jego poświęcenie nic nie daje. Czyżby w ten sposób wygodny sceptyk stał się bohaterem? Munk pokazuje, że dobry obywatel może mieć zaskakujące oblicze.
Dzisiaj również tak się dzieje – przez coraz większą polaryzację w świecie polityki w sztuce możemy zaobserwować zaangażowanie obywatelskie z obu stron. W 2017 roku Luka Rayski stworzył grafikę, która wzbudziła kontrowersję. Wydaje się, że napis „KON-STY-TU-CJA”, bo o nim mowa, powinien dobrze się kojarzyć każdemu, a przynajmniej nie budzić sprzeciwu. Jednak dzieło odwołujące się do demokratycznych wartości, przez niektórych odbierane jest jako atak. Właśnie tak różny jego odbiór sprawił, że stało się pewnego rodzaju manifestem. Grafika jest dostępna na warunkach domeny publicznej, więc każdy może ją wykorzystać bez pytania autora, w związku z tym w koszulkach z tym napisem chodzili nie tylko liberałowie, ale i każdy, dla którego Polska i demokracja to dwa nierozłączne pojęcia.
Zupełnie inaczej postrzega ideał dobrego obywatela Jerzy Kalina. Jego najnowsze dzieło „Zatrute źródło” – odsłonięta zaledwie kilka dni temu instalacja znajdująca się przed warszawskim Muzeum Narodowym – przestawia postać papieża Jana Pawła II ciskającego wielki głaz do czerwonej wody mającej symbolizować siły komunizmu zagrażające Polsce. Dla Kaliny dobry obywatel i patriota to katolicki duchowny, który samotnie z nimi walczy. Ta instalacja również wzbudziła mieszane uczucia – jedni podziwiają ją i zgadzają się z jej przesłaniem, a dla innych jest symbolem kiczu, głupoty i niewłaściwie pojętego patriotyzmu.
Są twórcy, którzy inaczej mówią o miłości dla ojczyzny. Leszek Wójtowicz, krakowski poeta i bard, w „Mojej litanii” nie chce Polski wielkiej, ale zwyczajnej – takiej, w której można żyć normalnie. Miejsca, gdzie jest się bezpiecznym, nie trzeba uważać na słowa czy myśli – nie chce ruin z dumnie sterczącymi flagami, ani poświęcenia broczącego krwią. Dobry obywatel może pragnąć po prostu życia w spokoju w ukochanym kraju.
Współcześnie Andrzej Sikorowski również zgadza się z tym stwierdzeniem. W swoim tegorocznym utworze – „Czyjaś Ty” – piszę, że Ojczyzna to słowo skromne,// które rzadko wymawiam szeptem, // niepotrzebny jej żaden pomnik, // nie zatwierdzi jej żaden dekret. Myślę, że współczesny dobry obywatel niekoniecznie powinien walczyć za kraj, ale dążyć do tego, by można w nim było szczęśliwie żyć.
Uważam, że ideał dobrego obywatela nie jest ponadczasowy. Choć ogólne założenia, jakimi są miłość do ojczyzny i dbanie o wspólne dobro, są stałe, to prowadzi do niej wiele dróg. W zależności od czasów, w jakich żyjemy, od tego, kim jesteśmy, skąd się wywodzimy, jakie mamy poglądy, wybieramy tę własną. Ona będzie dla nas i dla naszego kraju najlepsza.