Chociaż Obrazy bez autora Floriana Henckela von Donnersmarcka bardzo mi się podobały, opiszę je krótko, by nie zdradzać istotnych wątków fabularnych. Nie chciałabym nikomu zepsuć przyjemności z seansu.
Nie odwracaj wzroku.
Wszystko zaczyna się od wystawy sztuki zdegenerowanej. Mały Kurt Barnert zwiedza ją ze swoją ukochaną ciotką, Elisabeth, która zabrała go tam, bo chłopiec ma talent artystyczny. To właśnie młoda Elisabeth jest osobą, która oprowadza Kurta po niezwykłości tego świata. Uwielbia muzykę, harmonię i innych ludzi. Sama niestety też jest inna. Przez to zostaje zabrana i zabita. T4. To wydarzenie jest dopiero początkiem samej opowieści, który jednak ją definiuje. Kurt wciąż rozwija swój talent, zostaje malarzem, a na studiach poznaje Ellie – to z nią chce spędzić życie. Jak się jednak okazuje ojciec dziewczyny skrywa pewien mroczny sekret.
Florian Henckel von Donnersmarck doskonale prowadzi nas przez życie Kurta. Film pokazuje nam zagmatwane losy społeczeństwa niemieckiego w czasie drugiej wojny światowej i po niej, dzieląc się na trzy części – dzieciństwo Kurta w III Rzeszy, młodość w NRD oraz dorosłość w RFN. Ten kontrast miedzy państwami, sprawia, że film jest jeszcze ciekawszy.
Podobał mi się sposób, w jaki ukazano sztukę. Jest to coś osobistego i często niezrozumianego przez innych. Zrozumiana staje się jednak jeszcze bardziej niezwykła. Jak wskazuje tytuł filmu, często wydaje się bezosobowa. W historii sztuki zdarzały się momenty „bez autora” – choćby sakralna sztuka średniowiecza czy socrealizm. Ale czy w ten sposób można ją naprawdę rozumieć? Czy w ten sposób ma ona jakikolwiek sens. Cytując wszelkich sceptyków: „przecież ktokolwiek mógłby to zrobić”.
Najciekawsze jest to, że historia jest oparta na biografii prawdziwego artysty, Gerharda Richtera. Oczywiście Kurt Barnert nie jest jedyną postacią inspirowaną faktyczną osobą – jego mistrz w Düsseldorfie, Antonius van Vertej przywodzi na myśl Josepha Beuyena. Takich nawiązań jest na pewno więcej, a wypatrzą je nieco bardziej świadomi miłośnicy sztuki.
Choć „Obrazy bez autora” film trwa aż trzy godziny, czuć po nim niedosyt. Reżyser sprytnie próbuje wykorzystać klamrę w postaci harmonii klaksonów autobusów, której wcześniej słucha Elisabeth, a potem Kurt, jednak nie chciałoby się poznać dalsze losy artysty. Jednak rozumiem, dlaczego obraz musiał się skończyć.
Tytuł | Obrazy bez autora |
Reżyser | Florian Henckel von Donnersmarck |
Rok | 2018 |
Gdzie obejrzeć? | HBO GO, player.pl, IPLA |